Nadeszła
wiosna - astronomiczna, kalendarzowa i każda inna, więc czas na porządki! I nie
chodzi mi wcale o porządki w domu, w szafie czy na tarasie. Nie chodzi też o
porządki po sezonie jesienno-zimowym. Bałagan, o który mi chodzi „tworzyłam”
sobie przez 2? 3? 4? lata. Dotyczy on mojego komputera...
Dużo
ostatnio mówi się o minimalizmie i uważam, że bardzo dobrze, że staje się on
modny. Daleko mi do 10-elementowej garderoby, ograniczenia do minimum ilości
kosmetyków czy akcesoriów kuchennych (kocham kubki!), ale mój komputer (przeglądarka) zdecydowanie potrzebuje oczyszczenia. Przekleństwem okazała się dla mnie
możliwość zapisywania przeróżnych stron w zakładkach. Znalazłam coś, co
chciałabym kupić - do zakładki, nie mogłam w danym momencie przeczytać
interesującego mnie artykułu - do zakładki. I tak tych stron, linków uzbierało
się (lekko licząc) kilkaset. Oczywiście do większości nie wracałam po kilku
dniach czy miesiącu tak jak planowałam. Teraz widzę jak wielki śmietnik sobie
stworzyłam! Oczywiście najprościej byłoby uznać, że skoro strony, które
zapisałam nie były mi potrzebne przez długi czas nie będą już potrzebne wcale i
je usunąć. Ale! Okazało się, że jest tam wiele ważnych dla mnie inspiracji,
pomysłów, które kiedyś chciałabym zrealizować itd. W związku z tym postanowiłam
wziąć się za oczyszczanie tej przestrzeni w inny sposób. I chociaż jeszcze nie
skończyłam, to jestem bardzo zadowolona! Zakładek jest zdecydowanie mniej, a to
co jest dla mnie ważne archiwizuję w inny sposób. Jaka jest moja metoda?
1.
Mam zeszyt, w którym tworzę listy - książek, które chcę przeczytać, miejsc,
które chcę odwiedzić czy filmów, które chcę zobaczyć. Wszystkie te
elementy, które dotychczas były „zakładkowane” przepisałam do zeszytu. Wiem, że
można stwierdzić, że to nie porządki, ale przenoszenie w inne miejsce i jeszcze
większy bałagan. Mnie taki sposób wiele ułatwił! Łatwiej mi ogarniać różne
rzeczy jeśli mam je na papierze. Teraz gdy chcę oglądnąć jakiś film otwieram
moją listę, nie przeszukuję internetu czy połowy bloga osoby, która „kiedyś w
którymś wpisie” polecała coś, co chciałam obejrzeć.
2.
Zdjęcia zapisuję na dysku w odpowiednio nazwanych folderach. Są to na
przykład rozwiązania, które chciałabym kiedyś zastosować w swoim domu. Prościej
i szybciej jest przejrzeć katalog ze zdjęciami niż zapisane w zakładkach linki
do całych artykułów, w których ciekawe jest dla mnie tylko to jedno zdjęcie.
3.
Usunęłam wszystkie zakładki, które już mnie nie interesują. To tak naprawdę
było najprostsze. Nieaktualne konkursy, link do sukienki, którą chciałam kupić
rok temu, ale (ze zrozumiałych powodów) już jej w ofercie sklepu nie ma,
artykuł, który w końcu przeczytałam i nie będę do niego wracać - do wywalenia!
4.
Pozostałe linki, które chcę mieć na komputerze zapisuję w nazwanych folderach. Jest
ich teraz dużo, dużo mniej, dlatego łatwiej będzie mi je kontrolować i na
bieżąco usuwać to, co nie jest mi już potrzebne.
5.
Unikam folderu „różne”, „inne”, „pozostałe”. To coś, co dopiero zamierzam
wprowadzić do swojej przeglądarkowej przestrzeni. Dlaczego? Bo do takich
folderów trafia wszystko to, co nie ma gdzie się podziać i taki folder zaraz
znów będzie pękał w szwach! Porządki w zakładkach zaczęłam wczesną wiosną i
wtedy taki folder „inne” powstał. Teraz widzę, że znów jest pełen, a połowa to zupełnie niepotrzebne mi linki.
Może
to dziwne, ale jest mi teraz zdecydowanie „lżej”. Mogę szybko znaleźć to, czego potrzebuję i nie czuję przygniatającego ciężaru „wszystkiego i niczego”. Mam
nadzieję, że niedługo ogarnę swój komputer nie tylko jeśli chodzi o zakładki w
przeglądarce, ale też zdjęcia czy dokumenty. Staruszek ledwo zipie, więc przyda
mu się trochę oddechu :) Potem pozostanie mi przestrzegać zasad, które sobie
stworzyłam i mieć nadzieję, że już nigdy aż tak bardzo się w tej kwestii nie
„zapuszczę” :)